Teresa Pajewska-Scheller (1932-2019)

Kilka dni temu dotarła do mnie smutna informacja o śmierci Teresy Pajewskiej-Scheller. Postanowiłem wspomnieć jej osobę, albowiem należała do naszej rodziny.

Śp. Teresa była bowiem wnuczką Kamili Narkiewicz z domu Sienkiewicz, o której już na blogu wspominałem.

Kamila z Sienkiewiczów Narkiewicz herbu Wieniawa

Jej rodzicami byli zaś Wacław i Halina Szukszta, wyróżnieni przez Yad Vashem tytułem Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. Poniżej zdjęcie pp. Szukszta.

 

W imieniu rodziców w 2007 r. odbierała wyróżnienie w wileńskim Muzeum Żydów im. Gaona.

Śp. Teresa Pajewska-Scheller dwa razy wychodziła za mąż. Jej pierwszym mężem był Zdzisław Pajewski (1930-1978), drugim zaś Edwin Mikołaj Scheller (1919-1999) ps. „Fordon”, oficer Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Armii Krajowej i Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, cichociemny.

Pani Teresa była bardzo aktywną osobą, pełniła m.in. funkcję Zastępcy Prezesa Okręgu Szczecin Światowego Związku Żołnierzy AK.

Miałem okazję kilka razy z Nią porozmawiać. Opowiadała o Sienkiewiczach, swojej babci Kamili, pomagała mi wyjaśnić zawiłości pochodzenia rodziny. Wspominała o nauce języka litewskiego (miała też, jak zrozumiałem, obywatelstwo litewskie). Miała również bardzo ciekawą teorię na temat herbu Wenda, o czym wspominałem w tym wpisie.

Informacje o śp. Teresie posiadam od Joanny Narkiewicz-Tarłowskiej. Kamila Narkiewicz z domu Sienkiewicz, czyli babcia śp. Teresy,  była prababcią Joanny. Dziadek Joanny – Konrad Narkiewicz – był z kolei bratem matki p. Teresy, właśnie Haliny Szukszty. Stąd Joanna ma informacje o swojej Cioci.

Do szczególnych pamiątek należą nagrane wspomnienia. Joanna nagrała je w 1999 r. i spisała. Obejmują okres dziecięcy, życie we dworze w Medyngianach (ruiny dworu stoją tam do dzisiaj). Poniżej fragment tych wspomnień, całość jest dostępna w zakładce Dokumenty.

Dwór Medyngiany stal nad rzeką Minią. Po drugiej stronie Minii leżała wioska Medyngiany z kościołem. W niedzielę, jadąc na nabożeństwo, trzeba było zawsze przejechać przez most. Most ten w 1944 r., podczas działań wojennych, został spalony i teraz trzeba objeżdżać duży kawał drogi przez Grąście (18 km). W latach międzywojennych majątek Medyngiany składał się z dużego, przysadzistego dworu, dwóch budynków czworakowych, dużej, bo na 60 sztuk bydła, obory, stajni połączonej z wozownią i z mieszkaniem stajennego, spichrza (inaczej świronu) i dużej piwnicy, czyli sklepu. W sklepie trzymano zimą jarzyny, ziemniaki, latem mleko, a część pomieszczenia była wydzierżawiana Żydowi – pachciarzowi, który tam, na miejscu, warzył sery typu szwajcarskiego i one w tym sklepie dojrzewały. Pamiętam, że mnie, dziecko, bardzo to fascynowało i gdy tylko mogłam tam wejść, to nie mogłam się napatrzyć na piękne kule oblane jakaś czerwona „farba”. Dopiero później zorientowałam się, że to była po prostu stearyna. Na zewnątrz sklepu, który miał ładnych kilkadziesiąt metrów kwadratowych, a zbudowany był jak półsuterena, z kamienia polnego, stały duże beczki, do których zlewało się serwatkę pozostałą po warzeniu serów. Serwatkę tę wożono do świniarnika. Świniarnik stał zupełnie na uboczu, po stronie wejścia kuchennego do dworu, jakieś 80 – 100 metrów. Pomiędzy świniarnikiem a budynkiem mieszkalnym był jeszcze staw, o dziwo, nie zarośnięty, w którym płukało się olbrzymie prania: prześcieradła, koperty, obrusy itp.

Na tym zdjęciu z kolei Teresa wraz z mamą (około 1950 r.).

Pani Teresa prosiła, żebym mówił jej „ciociu” i zapraszała do Szczecina.

Niestety, nie zdążyłem pojechać…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę